Miłość na aucie
Było złote, letnie rano w szumie kolnych heksametrów,
Auto szło po równej szosie, zostawiając w tyle kurz.
Zbity licznik pokazywał 160 kilometów.
Koło nas leciały pola rozpluskanych żółtych zbóż.
Koło nas leciały lasy, i zagaja, i mokradła,
Jakaś łąka, jakaś rzeka, jakaś w drzewach skryta wieś.
Ja objąłem Panią ręką, żeby Panie nie wypadła.
Wicher zdarł mi czapkę z głowy i po polach poniósł gdzieś.
Pani śmiała się radośnie błyskawicznym tremolando,
Obryzgany Pani śmiechem śmiał się złoty, letni dzień
I w dyskretnym cieniu ronda z żytnich kłosów ogiriandą
Nasze usta się spotkały jeszcze pełne świeżych drgnień …
Może Pani chciała krzyczeć ? Świat oszalał jak od wina ..
Wiatr gwałtowny bił w policzki i zapierał w piersiach dech.
Auto szło wariackim tempem 160 wiorst godzina.
Koło nas leciały pola, kępy drzew i czuby strzech.
Bruno Jasieński
Źródło : “Poezja poska, Antologia” Bruno Jasieński, Hachette Polska 2011