Barbara Botton
Chciałbym napisać, jak pies biegnie,
Wóz cały w słońcu jedzie laskiem,
Baba rowerem skręca jezdnią
I bańki lśnią blaszanym blaskiem.
Czerwony pociąg mija domy,
A z elektrowni czarne dymy,
Spłoszony kasztan szarpie brony,
Topola składa liść jak rymy
Żeby to wszystko w słońcu błysło
I żeby było tak jak żywe –
I żebyś ty to widział wszystko
I żebyś był, jak ja – szczęśliwy.
Jarosław Iwaszkiewicz
Boże ! Luń świetną jasność świetlistą strugą z wiadra
Rybie, co schnące skrzela na ostrym piasku targa.
Zdejm starcze bielmo z oczu ogłupiałego konia,
Który zapomniał chrzęstu runiastych traw na błoniach.
Brudnemu psu, włóczędze, zapadłe wygładź boki,
Radośnie pozwól szczekać pod niebem – pod wysokim.
Swarliwym wróblom posyp garście grubego ziarna.
Niech mielą swoje kłótnie na świergotliwych żarnach !
Wróć uśmiechniętą młodość chłopcom dwunastoletnim,
O starczych, zmiętych twarzach – przed sądem dla nieletnich.
A matkom – suchotnicom pierś słodkim mlekiem odmij,
By mieli co ssać nadzy synkowie pierworodni.
Pozrywaj swoje gwiazdy i rozrzuć je po ziemi,
Dzwoń w nie, by trzaski iskier usłyszeć mogli niemi !
I rozwieś ślepcom tęcze w oczach znieruchomiałych.
Rzuć im odmęty wirów czerwonych, modrych, białych.
A rybie, targającej skrzela na sypkim piasku,
Rzuć tylko jedną kroplę Twego płynnego blasku !
Źródło : „Wiersze wybrane” Władysław Sebyła, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021
Czemu w zanadto jednej osobie ?
Tej a nie innej ? I co tu robię ?
W dzień co jest wtorkiem ? W domu nie gnieździe ?
W skórze nie łusce ? Z twarzą nie liściem ?
Dlaczego tylko raz osobiście ?
Właśnie na ziemi ? Przy małej gwieździe ?
Po tylu erach nieobecności ?
Za wszystkie czasy i wszystkie glony ?
Za jamochłony i nieboskłony ?
Akurat teraz ? Do krwi i kości ?
Sama u siebie z sobą ? Czemu
nie obok ani sto mil stąd,
nie wczoraj ani sto lat temu
siedzę i patrzę w ciemny kąt
– tak jak z wzniesionym nagle łbem
patrzy warczące zwane psem ?
Wisława Szymborska
Obraz Briton Riviere ” Wierność „
Pies poczciwszy od człowieka :
Nim ukąsze, pierwej szczeka.
Aleksander Fredro